wtorek, 24 stycznia 2017

6

¦Savannah¦
Wybieram się do kawiarni, gdzie czeka na mnie Alex. Nadal się zastanawiam o czym chce rozmawiać i dlaczego wczoraj tak nagle zmienił zdanie. Przysiadam się do jego stolika i uśmiecham serdecznie.
- Cześć. - witam się cmoknięciem w usta nad stołem. - O czym chcesz rozmawiać? - pytam prosto z mostu.
- Chodzi o wczoraj. Czemu mnie zdradziłaś? - patrzy na mnie smutno, z łzami w oczach.
-  Ale ja Cię nie zdradziłam! Cały dzień byliśmy razem! Jak możesz mnie oskarżać!? - wstaję od stołu, krzycząc zdenerwowana. - Jeśli mi nie ufasz to tylko twoja sprawa! Jeśli mnie nie kochasz, pozwól mi odejść! A jeśli nie chcesz mnie więcej oglądać, szukaj nowej pracy! - zamierzam się, by uderzyć go z otwartej dłoni w polik, lecz ten chwyta moją rękę w ostatniej chwili i mocno do siebie przyciąga. Wpija się w moje usta z wielkim pożądaniem.
- Kocham Cię i chcę być z Tobą. Musisz tylko coś wiedzieć. - szepta mi do ucha, obejmując mnie w pasie.
- Nie chcę nic wiedzieć. Chcę byś kochał mnie jak dawniej. - odpieram i zarzucam mu ręce na szyję.
Alex nie podejmuje próby powiedzenia mi o tym co chciał i dobrze. Wolę nie wiedzieć wszystkiego.

Wieczorem Flagstad chce odprowadzić mnie do domu, a ja upieram się, że idziemy do niego. Kłócimy się o to przez chwilę na ulicy, lecz w końcu odpuszcza.
- Powiem Ci tylko jedno. Mój brat jest w domu. - ostrzega mnie przed wejściem.
- Spoko. Pewnie nawet nas nie zauważy. - mówię entuzjastycznie, a ukochany dziwnie na mnie patrzy. - Coś nie tak?
- Um, wiesz... Alvaro to mój brat bliźniak. Różni nas tylko tyle, że ja mam loki a on proste włosy. No i może charakter. - wyznaje, a ja zaczynam łączyć ze sobą wszystkie fakty. Cholera, obściskiwałam się w wczoraj z Alvaro. To o to chodziło Alexowi w kawiarni.
- Lex, ja przepraszam za wczoraj. Pomyliłam Was. - robię minę zbitego szczeniaka, byle się na mnie nie gniewał.
- Wiem o tym. Byłem zły i zazdrosny. Nawet nie wyobrażasz sobie jak to bolało. - patrzy w niebo, a nie na mnie. Czyli jednak nadal jest wściekły.
- Przepraszam. - kładę dłoń na jego ramię i wspinam się na palce, by czule musnąć go w usta. - Nie gniewaj się. Kocham tylko Ciebie. - dodaję i przytulam się do niego.
Flaggy wzdycha ciężko i otwiera drzwi do domu. Przepuszcza mnie w wejściu, a następnie bierze na ręce i niesie do sypialni. Uśmiecham się i to szczerze, gdy kładzie mnie na łóżku i całuje. Najpierw powoli i romantycznie, później namiętnie, szybko i bez opamiętania. Takiego Alexa ja znam, kocham i uwielbiam.

Rankiem idę do kuchni, gdzie siedzi już Alvaro. Alex bierze jeszcze prysznic.
- Dzień dobry. - witam się i zaglądam do lodówki.
- Dzień dobry, Savi. - odpowiada i podchodzi do mnie. Opiera się o szafkę i uśmiecha się aż do 'ósemek'.
- Alvaro, jeśli myślisz, że dziś znów Was pomylę, to jesteś w błędzie. Lex wszystko mi wyjaśnił. - mówię i wyjmuję jogurt naturalny.
- Nie bądź tego taka pewna. Nie wiesz do czego jestem zdolny. - odpiera dumnie i siada przy stole. Bierze w ręce swój kubek kawy i pije.
W tym momencie przychodzi Flaggy. Całujemy się na powitanie, a jego brat krzywi się na ten widok.
No cóż... Źli bohaterowie muszą cierpieć. Bynajmniej na koniec historii miłosnej o dwójce dobrych postaci i ich wspaniałych rodzinach. Zupełnie jak w Fan Fiction.
Siadam jak najbliżej ukochanego i razem zjadamy śniadanie. Później udaję się z nim na próbę do swojego domu.

1 komentarz:

  1. Źli bohaterowie muszą cierpieć... Hehe :D
    Fajnie, że to się tak rozwiązało. Myślałam, że jej przez 40 rozdziałów nie powie i będzie fochał dupsko ;)
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń