¦Savannah¦
Wybieram się do kawiarni, gdzie czeka na
mnie Alex. Nadal się zastanawiam o czym chce rozmawiać i dlaczego wczoraj tak
nagle zmienił zdanie. Przysiadam się do jego stolika i uśmiecham serdecznie.
- Cześć. - witam się cmoknięciem w usta
nad stołem. - O czym chcesz rozmawiać? - pytam prosto z mostu.
- Chodzi o wczoraj. Czemu mnie
zdradziłaś? - patrzy na mnie smutno, z łzami w oczach.
-
Ale ja Cię nie zdradziłam! Cały dzień byliśmy razem! Jak możesz mnie
oskarżać!? - wstaję od stołu, krzycząc zdenerwowana. - Jeśli mi nie ufasz to
tylko twoja sprawa! Jeśli mnie nie kochasz, pozwól mi odejść! A jeśli nie
chcesz mnie więcej oglądać, szukaj nowej pracy! - zamierzam się, by uderzyć go
z otwartej dłoni w polik, lecz ten chwyta moją rękę w ostatniej chwili i mocno
do siebie przyciąga. Wpija się w moje usta z wielkim pożądaniem.
- Kocham Cię i chcę być z Tobą. Musisz
tylko coś wiedzieć. - szepta mi do ucha, obejmując mnie w pasie.
- Nie chcę nic wiedzieć. Chcę byś kochał
mnie jak dawniej. - odpieram i zarzucam mu ręce na szyję.
Alex nie podejmuje próby powiedzenia mi o
tym co chciał i dobrze. Wolę nie wiedzieć wszystkiego.
Wieczorem Flagstad chce odprowadzić mnie
do domu, a ja upieram się, że idziemy do niego. Kłócimy się o to przez chwilę
na ulicy, lecz w końcu odpuszcza.
- Powiem Ci tylko jedno. Mój brat jest w
domu. - ostrzega mnie przed wejściem.
- Spoko. Pewnie nawet nas nie zauważy. -
mówię entuzjastycznie, a ukochany dziwnie na mnie patrzy. - Coś nie tak?
- Um, wiesz... Alvaro to mój brat
bliźniak. Różni nas tylko tyle, że ja mam loki a on proste włosy. No i może
charakter. - wyznaje, a ja zaczynam łączyć ze sobą wszystkie fakty. Cholera,
obściskiwałam się w wczoraj z Alvaro. To o to chodziło Alexowi w kawiarni.
- Lex, ja przepraszam za wczoraj.
Pomyliłam Was. - robię minę zbitego szczeniaka, byle się na mnie nie gniewał.
- Wiem o tym. Byłem zły i zazdrosny.
Nawet nie wyobrażasz sobie jak to bolało. - patrzy w niebo, a nie na mnie.
Czyli jednak nadal jest wściekły.
- Przepraszam. - kładę dłoń na jego ramię
i wspinam się na palce, by czule musnąć go w usta. - Nie gniewaj się. Kocham
tylko Ciebie. - dodaję i przytulam się do niego.
Flaggy wzdycha ciężko i otwiera drzwi do
domu. Przepuszcza mnie w wejściu, a następnie bierze na ręce i niesie do
sypialni. Uśmiecham się i to szczerze, gdy kładzie mnie na łóżku i całuje.
Najpierw powoli i romantycznie, później namiętnie, szybko i bez opamiętania.
Takiego Alexa ja znam, kocham i uwielbiam.
Rankiem idę do kuchni, gdzie siedzi już
Alvaro. Alex bierze jeszcze prysznic.
- Dzień dobry. - witam się i zaglądam do
lodówki.
- Dzień dobry, Savi. - odpowiada i
podchodzi do mnie. Opiera się o szafkę i uśmiecha się aż do 'ósemek'.
- Alvaro, jeśli myślisz, że dziś znów Was
pomylę, to jesteś w błędzie. Lex wszystko mi wyjaśnił. - mówię i wyjmuję jogurt
naturalny.
- Nie bądź tego taka pewna. Nie wiesz do
czego jestem zdolny. - odpiera dumnie i siada przy stole. Bierze w ręce swój
kubek kawy i pije.
W tym momencie przychodzi Flaggy.
Całujemy się na powitanie, a jego brat krzywi się na ten widok.
No cóż... Źli bohaterowie muszą cierpieć.
Bynajmniej na koniec historii miłosnej o dwójce dobrych postaci i ich
wspaniałych rodzinach. Zupełnie jak w Fan Fiction.
Siadam jak najbliżej ukochanego i razem
zjadamy śniadanie. Później udaję się z nim na próbę do swojego domu.
Źli bohaterowie muszą cierpieć... Hehe :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że to się tak rozwiązało. Myślałam, że jej przez 40 rozdziałów nie powie i będzie fochał dupsko ;)
Pozdrawiam i czekam na next.