¦Brennan¦
Spotykamy się całym zespołem na próbie w
domu Hudsonów. Savannah jak zwykle trzyma się blisko Alexa, a Eian z zazdrością
na nich zerka. Kiedyś dziewczyna bardzo mu się podobała, ale ostatecznie
odpuścił. Brandon nawet nie rzuca okiem w moją stronę, tak bardzo chce zachować
kumpelski dystans. Rozumiem go, że przeze mnie cierpiał, ale bez przesady.
- No to zaczynamy! - Sav puka palcem w
mikrofon, a następnie liczy do trzech. Tym razem zaczynamy od 'Lungs'.
Po skończonej próbie jemy obiad, znów w
towarzystwie rodziny Hudson. Każdy sam nakłada sobie porcję na talerz, tyle ile
zje. Właśnie chcę polać ziemniaczki sosem, ale orientuję się, że stoi on na
drugim końcu stołu.
- Brandon, czy możesz podać mi sos? -
pytam uprzejmie, a ten po prostu mnie ignoruje.
Eian wstaje z miejsca, mimo iż siedzi
dalej niż Hudson, i podaje mi sosjerkę.
- Proszę Bren. - uśmiecha się do mnie
serdecznie, co odwzajemniam.
- Synuś, czemu jesteś taki niemiły dla
naszych gości? - pyta szanowna pani Saundra.
- Niemiły? - pyta, krztusząc się kompotem
z wiśni. - Wcale nie. Po prostu się zamyśliłem. - dodaje po chwili, a ja śmieję
się z niego w duszy. Przyznaj, nie chcesz mnie znać.
Przez resztę posiłku atmosfera jest
okropnie ciężka. Ostatnio wszystko się psuje. Między Sav a Alexem nie jest już
tak jak dawniej. Między mną a Brandonem nie istnieje już żadna więź. Tylko Eian
nic się nie zmienił, z nikim się nie kłóci, nie ma problemów. Ile bym dał, by
choć na chwilę się z nim zamienić na życie...
Wieczorem wracam do swojego mieszkania.
Małe, ponure mieszkanko w obskurnym wieżowcu, jedyne na jakie mnie stać. Rzucam
buty w korytarzu i idę do kuchni. Nalewam sobie wody gazowanej o smaku jabłka i
gruszki, a następnie wypijam ją całą na raz. Nie mam na nic ochoty, więc od
razu kładę się spać. Skoro tak mają mnie traktować, to ja wolę odejść z zespołu
i wrócić do Santa Barbara, do rodziny.
Rankiem, gdy szykuję sobie śniadanie, jak
zwykle słucham radia. W pewnym momencie moją uwagę przykuwają słowa radiowego
spikera:
- Młoda dziewczyna, sławna Savannah
Hudson, została wczoraj, późnym wieczorem porwana. Jej rodzina oraz chłopak są
bardzo zmartwieni. Porywacz nie zażądał okupu, podobno nie pozostawił żadnej
wiadomości. Nie wiadomo także, gdzie ona aktualnie przebywa, ani czy jeszcze
żyje...
Zrywam się z miejsca i wsiadam do auta,
przeżuwając ostatni kawałek bułki. Jadę prosto do domu Brandona. Wiem, że teraz
będzie potrzebował mojego wsparcia jak nigdy.
Co!? Ktoś porwał Sav?! Ka myślę, że to Alvaro!
OdpowiedzUsuńBiedny Bren - on potrzebuje uczucia, a jest olewany... Ma moje przyjaźń po związku nie istnieje.
Pozdrawiam.