wtorek, 17 stycznia 2017

5

¦Brandon¦
Otwieram oczy i widzę rażące światło. No tak, nie zasłoniłem okna roletą. Głowa mi pęka z bólu. Pewnie wczoraj za dużo wypiłem. Zerkam w bok. Brennan leży na moim ramieniu i śpi z otwartą buzią, przez co mam całe ramię w jego ślinie. Trącam go lekko w bok, ale ten nie zamierza wstać. Mruczy coś pod nosem i mocniej wtula się we mnie. Odzwyczaiłem się od tego, że dzielę łóżko z Brenem. Odsuwam go kawałek i wstaję. Biorę z szafy czyste ubrania i idę do łazienki wziąć szybki prysznic. Mam szczęście, że reszta jeszcze śpi i nikt nie widzi mnie nagiego, chodzącego po korytarzu.

O 8 spotykamy się całą rodziną przy kuchennym stole. Savannah jest jeszcze zmęczona, gdyż nadal nie zmyła z twarzy resztek makijażu, a jej włosy są w totalnym nieładzie.
- Dzień dobry! - Benko wchodzi do kuchni w doskonałym nastroju i siada tuż obok mnie. - Cześć kochanie. - cmoka mnie w policzek, co dziwi mnie, bo jakiś czas temu powiedział, że nic do mnie nie czuje i chce być tylko kumplem.
- Cześć. - również całuję go w polik, a matka spogląda na mnie jak na jakiegoś bandytę. - To tylko przyjacielski buziak. - tłumaczę, bo domyślam się, że o to jej chodzi. Przecież przy stole siedzą także Sierrah i Rynnah, więc nie mogę ich demoralizować.
- Jak się spało? - pyta tata, patrząc na naszą trójkę. Owszem, zabalowaliśmy wczoraj z zespołem, ale nie aż tak jak Ken myśli.
- Całkiem dobrze, gdyby ktoś się na mnie nie ślinił. - odzywam się pierwszy, patrząc znacząco na Brennana.
- Ja się nie ślinię jak śpię! - chłopak się oburza. - Ale wracając do pana pytania... Spało się naprawdę dobrze. Macie wygodne poduszki. - śmieje się cicho pod nosem.
- A Ty, Savannah? - ojciec spogląda na dziewczynę.
- Ale co? - Sav kręci głową zdezorientowana. Do tej pory spała na siedząco, popierając się na ręce. Jej śniadanie było zupełnie nie ruszone.
- Pytałem, jak się spało? - widzę, że tatulek traci do niej cierpliwość. Jeszcze nie ma osiemnastki, a już się tak upija. - Ale odpowiedź jest jasna. - dodaje i wstaje od stołu. - Idę do pracy. Do później. - całuje w czoło najpierw matkę, potem Sierrah i Rynnah, następnie Sav, a na koniec mnie. Bren podnosi głowę, gdyż myśli, że także otrzyma całusa, lecz ojciec najzwyczajniej w świecie go olewa i wychodzi. Parskam śmiechem, a Benko robi nadąsaną minę, za co matka mnie karci i muszę pozmywać naczynia, a całkiem ich sporo.

Jakoś koło 12 Savannah wychodzi z domu. Umówiła się z Alexem. Ojciec jest w pracy, a matka zabrała młodsze siostry na dodatkowy balet. Wykorzystuję okazję, by porozmawiać z Brennanem.
- Słuchaj, ja to już nie wiem jak to z nami jest... - zaczynam. - Jakiś czas temu randkowaliśmy i było super. Potem, gdy zaproponowałem Ci związek, odmówiłeś, bo chciałeś być tylko kumplem. Pogodziłem się z tym, ale ta ostatnia noc... - milknę na chwilę i spoglądam mu głęboko w oczy.
- Właśnie Brandon. Ta noc... Nie powinna mieć miejsca. - mówi, a ja znów czuję jak moje serce rozsypuje się na miliardy malutkich kawałeczków. - Choć bardzo mi się podobało, nie sądzę by był to dobry pomysł.
- Bren, powiem Ci jedno. Kocham Cię i szanuję twoje zdanie, tylko proszę, nie rań mnie. - wstaję z kanapy i staję przed nim. Obserwuję go z góry.
- To trudne... - chłopak również się podnosi. Stoimy twarzą w twarz. - Może lepiej będzie jak odejdę? - pyta, a ja wyczuwam smutek w jego głosie.
- Nie, nie musisz. Dam radę. - uśmiecham się do niego i chwytam jego dłoń w swoją. - Chcę tylko zachować ten kumpelski dystans. To wszystko. - odpieram, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy.
- Okay. - szepta i również się uśmiecha.
Obejmuję go serdecznie i zmieniam temat. Rozmawiamy o muzyce, sporcie i pogodzie, czyli standardowo. Dobrze, że wszystko już jasne.

2 komentarze:

  1. Fragment z Brandonem i Brennanem rozwala moje serce na miliardy kawalkow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież wszyscy wiedzą, że tzw. Kumpelski dystans nie istnieje!
      Pozdrawiam ze śniadania i czekam na next :)

      Usuń