¦Savannah¦
Muszę przyznać, że z Alvaro jest niezły
cwaniak. Najpierw mnie nabrał z tym wypadem,
a teraz, gdy chcę go zabić, próbuje mi wmówić, że jest Alexem. W co ja
się wplątałam?
Do moich uszu dociera dźwięk zamykanego
auta. To pewnie Lex przyjechał. Upuszczam nożyce ogrodowe i wybiegam z jego
domu. Ostatni raz oglądam się za siebie i w tym momencie zderzam się z osobą
idącą do środka. Podnoszę wzrok i widzę...
- Alvaro!? - okrzyk zdziwienia wyrywa mi
się z ust.
- Sav? Coś się stało? - pyta, ale ja
rzucam się biegiem.
Cholera. Skrzywdziłam Alexa. Może i
mówił, że to on, ale mu nie wierzyłam. No to teraz mam nauczkę.
Pół godziny później siedzę w salonie
Lynchów z kubkiem herbaty ziołowej, a Rydel tuli mnie do siebie i głaszcze po
głowie.
- Spokojnie kochana. Na pewno nic takiego
mu nie będzie. - uspokaja mnie, ale ja dalej płaczę.
- A co jeśli Alvaro nie wezwie pomocy?
Biedny Alex umrze... - mówię i biorę chusteczkę, by wydmuchać nos.
- Będzie dobrze. - Delly całuje mnie w
skroń i wstaje z kanapy. - Chodź. - ciągnie mnie za dłoń, bym również się
podniosła. - Umyjesz się, a ja dam Ci coś czystego do ubrania. - dodaję i rusza
na piętro. Dobrze mieć taką przyjaciółkę.
Wiedziałam!!! Hahaha :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.