¦Alvaro¦
Przyjeżdżam do szpitala, gdzie leży Alex.
Po drodze wymieniam kilka słów z siostrą, a na korytarzu zaczepia mnie seksowna
blondynka, która nie ma drobnych na kawę z automatu. Pożyczam jej 5 centów,
mówię, że reszty nie trzeba i idę do sali brata. W środku akurat jest Savannah.
Krzyczy na biednego Lexa i w momencie, gdy chce go uderzyć, staję w drzwiach.
- Jestem nie w porę? - pytam, patrząc na
parę.
- Nie, nie. Sav już wychodzi. - odpiera
słabo Alex.
Hudson niechętnie opuszcza pomieszczenie.
Zostajemy sami. Chłopak przez chwilę uspokaja oddech i pracę serca, które bije
głośno i szybko.
- Na pewno nie wzywać lekarza? - upewniam
się.
- Na pewno. Już mi lepiej. - uśmiecha się
słabo. - Mów co u Ciebie? Widziałeś się już z Hannah? Była u mnie, ale zbyt
długo nie pobyła... - zmienia temat.
- Tak, minąłem ją na korytarzu. Była
zmęczona. Szła po kawę, a potem do twojego domu. Chciała się wyspać. -
opowiadam. - A później spotkałem taką jedną blondynkę... - wspominam o Dowd, bo
tak ma na nazwisko ta ślicznotka.
- Myślałem, że wolisz ciemnowłose
dziewczyny... - rzuca ze śmiechem.- Ta koleżanka Hannah... Jak ona miała... -
zastanawia się przez chwilę. - Ah tak, Sofia. Kiedyś wydawało się nam, że z nią
kręciłeś... A może i nie...
- Bo kręciłem, ale wiesz... Zostawiła
mnie dla jakiegoś napakowanego dupka... A ta twoja Savi... - zaczynam, ale nie
kończę, gdyż widzę jego zabójczy wzrok. - Jest śliczna i w ogóle. Wiem, wiem.
Jest twoja. - uspokajam go. - A ta Alexa... Chyba mam o niej szansę.
- Nie był bym taki pewien. To kumpela
Sav, nie wiadomo co o Tobie mówiła. - odzywa się, gasząc moje nadzieje.
Nie drążę już tego tematu. Siedzę u niego
jeszcze chwilę, po czym wracam do domu. W życiu nie pomyślałbym, że zobaczę ją
właśnie tu.
- Sofia? - wydaję odgłos zdziwienia. -
Myślałem, że więcej Cię nie spotkam...
- Podrzuciłam tylko Hannah tutaj i wracam
pod wieczór do Chicago. Pozdrów Lexa ode mnie. - dziewczyna wstaje z kanapy,
odrzuca swoje czarne falowane włosy do tyłu i wymija mnie w korytarzu.
- Okay. - mruczę pod nosem niezadowolony.
Zawsze wolała Alexa, nawet gdy kręciła ze mną. - Sofia, a może wypijesz ze mną
kawę? - proponuję jej.
- W sumie to mogę. Przyda się porządna
kawa przed podróżą. - odpiera i idzie ze mną do kuchni.
Wyciągam z szafki dwa kubki i włączam
ekspres. Ten Lex to chyba nic tu sam nie robi. Automat do kawy, czekolady i
herbaty. Wyciskacz do owoców. Wielofunkcyjny robot kuchenny. Kuchenka
indukcyjna. Nieźle. Wszystko drogie, nowoczesne, zadbane... Przypomina mi się
od razu dom Sofii. U niej też wszystko było na bogato. Posadzka wysadzana
kamieniami, przy ścianach złote progi, złote poręcze przy schodach, a na
suficie kryształowe żyrandole. Każdy członek rodzinny miał swoje auto, każdy
ubierał się w markowe ciuchy. A teraz? Widzę przed sobą prostą, śliczną
dziewczynę, jeżdżącą starą czerwoną furgonetką ojca w ubraniach z wyprzedaży.
Biżuteria skromna, telefon ten sam od kilku lat. Włosy związane niedbale w
wysoki kucyk, z lekko rozdwojonymi końcówkami. Jedynie delikatny i subtelny
makijaż oraz perfekcyjne paznokcie są nadal takie same.
- Alvaro słuchasz mnie czy się
zapatrzyłeś? - jej aksamitny głos przywraca mnie do rzeczywistości.
- Słucham, słucham. - kłamię, poprawiając
się na krześle.
- Mówiłam, że ekspres już skończył parzyć
kawę. Możesz napełnić kubki. - dziewczyna patrzy na mnie, cicho śmiejąc się pod
nosem.
Szybko nalewam ciecz do kubków i podaję
jeden z nich Sofii. Zaczynamy rozmowę od pogody, przez politykę, kończąc na
naszej relacji. Właśnie tego tematu od zawsze się bałem.
Oh, Alvaro miał dziewczynę.... I to jaką!
OdpowiedzUsuńTeraz mu się chyba odmyśli Savy...
Pozdrawiam