¦Alex¦
Biorę prysznic, by oczyścić się z kurzu
po sprzątaniu na strychu, gdy ktoś natrętnie dzwoni dzwonkiem i puka do drzwi.
Alvaro ma klucze, więc na pewno to nie on.
- Chwileczkę! - wołam i w pośpiechu
osuszam ciało i wciągam bieliznę oraz spodnie.
Zbiegam po schodach, wycierając włosy
ręcznikiem i otwieram drzwi. Savannah wpada do środka wściekła i drze się jak
opętana.
- Nienawidzę Cię! Jak mogłeś mi to
zrobić!? - pcha mnie na ścianę i uderza pięściami w moją klatkę piersiową.
Chwytam ją za nadgarstki i zmuszam, by
patrzyła mi w oczy.
- Nic Ci nie zrobiłem, kochanie.
Martwiłem się, szukałem Cię, a znalazłem tylko telefon, który oddałem twojemu
bratu. - mówię spokojnie.
- Nie kłam, Alvaro. - zaciska zęby ze
złości i kopie mnie w brzuch.
Z trudem łapię powietrze, ale nie upadam.
Jedną ręką chwytam się szafki, drugą kładę na brzuch. Sav rozgląda się z
piekielnym blaskiem w oczach, a następnie bierze do ręki nożyce ogrodowe,
których nie zdążyłem schować.
- Wiesz co Flagstad... Nie będziesz mi
ciążył na sumieniu. - uśmiecha się, a następnie podchodzi do mnie i zaciska
nożyce wokół mojego pasa.
- Nie rób tego Savi. To ja, Lex. -
szeptam, a ona parska śmiechem.
- Jesteś zabawny Alvaro. - mruży oczy jak
zwykle, gdy się z czegoś lub kogoś naśmiewa. - To jak, pasują nożyce tutaj czy
wolisz na szyi?
- Sav przestań! - błagam.
- Czyli tu. - sama odpowiada sobie na
pytanie i zaciska nożyce jeszcze bardziej.
Czuję, że metal rani moją skórę, a krew
rozbryzguje po ścianach oraz brudzi jej włosy i ubranie. Robi mi się ciepło,
przed oczami mam czarne plamy. Dziewczyna upuszcza sprzęt i wychodzi, gdyż
słyszy samochód na podjeździe. Upadam. Następuje ciemność.
Zaje***a Flaggisa!!! O ja...
OdpowiedzUsuńCzułam, że tak będzie.
Buziaki.
Czekam na next.