¦Alex¦
Po trzech dniach wracam do pracy. Co
prawda rana jeszcze mnie boli, a szwy będą zdjęte dopiero za dwa tygodnie. Idę
do domu Hudsonów, gdzie z wielkimi transparentami witają mnie młodsze siostry
moich przyjaciół. Pierwsza przytula mnie Sierrah, druga Rynnah. Pani Saundra
przynosi wielki czekoladowy tort specjalnie dla mnie, bym szybkiej wrócił do
zdrowia. Pan Ken z kolei proponuje mi kieliszek nalewki wiśniowej, abym
zapomniał o bólu, a ja z ciężkim sercem mu odmawiam. Lekarstwa i alkohol to nie
jest dobre połączenie. Po chwili do salonu przychodzi Brandon i ściska mnie
serdecznie.
- Dobrze Cię widzieć Lex. - mówi z
uśmiechem i siada obok. - Jak się czujesz? - pyta z troską.
- Już mi lepiej. Naprawdę. - również się
uśmiecham.
- Alex! W końcu jesteś! - Eian wchodzi do
domu bez pukania i od razu rzuca się w moją stronę, by mnie wyściskać. - Ale
się Brennnan ucieszy, że znów The Heirs będzie w komplecie! - dodaje i siada po
mojej drugiej stronie.
Rozmawiamy przez chwilę na temat próby,
gdy przychodzi Benko. Na początek wita się z Brandonem poprzez pocałunek w
usta, a następnie ściska mnie i Eiana.
- Widzę, że wiele mnie ominęło. - stwierdzam,
a Bren mi przytakuje.
- Racja Flaggy. Ja i Brandon jesteśmy
razem, a Eian w końcu znalazł sobie dziewczynę. Zeswataliśmy go z tą całą Dowd,
znajomą Savki. - chłopak gada jak najęty, gdy do pokoju przychodzi Savannah.
- Cześć wszystkim! - wita się i siada na
przeciwko mnie. Rzuca mi kilka obrażonych, pełnych nienawiści spojrzeń, a
następnie parska śmiechem. - Miło, że wróciłeś. - wstaje z miejsca, podchodzi
do mnie i siada na kolana. - Wiesz, że Cię kocham? - pyta szeptem.
- Wiem. A Ty wiesz, że ja Ciebie
bardziej? - odpowiadam równie cicho.
- Wiem. Musiałam tylko to zrozumieć. -
składa na moich ustach czuły pocałunek.
Nie potrzebujemy więcej słów, nie
potrzebujemy nic. Nasza miłość nam wystarcza.
- Zaczynamy próbę? - głos McNeely'ego
przerywa tą romantyczną chwilę.
Niechętnie odrywamy się od siebie z Savy
i idziemy z resztą do sali z instrumentami.
Po próbie zabieram ukochaną do
restauracji. Chcę, aby wyjaśnili sobie wszystko z Alvaro. Siadamy przy
czteroosobowym stole i czekamy.
- Ktoś jeszcze będzie z nami dziś jadł? -
pyta Hudson.
- Tak. Dwie osoby. - odpieram i obejmuję
dziewczynę ramieniem.
Kątem oka dostrzegam w wejściu mojego
brata z Sofią. Podchodzą do nas i witają się serdecznie. Przysiadają się i w
czwórkę wybieramy danie na obiad. Zamawiamy to i w czasie nim posiłek będzie
gotowy postanawiam poruszyć główny temat dzisiejszego spotkania.
- Więc... Może niech Sav pozna całą
prawdę? - spoglądam na Alvaro.
Chłopak bierze głęboki wdech i dopiero
wtedy zaczyna.
- Wszytko zaczęło się w liceum... - w
skupieniu wymawia każde słowo tej historii.
- Al, ja nie wiedziałam. - Savy wyznaje
lekko zawstydzona swoim wcześniejszym zachowaniem. - Przepraszam. - mówi ze
skruchą. - Od teraz wszytko będzie między nami okay, zgoda?
- Zgoda. - mój brat wyciąga do niej rękę,
którą ona delikatnie ściska.
Kamień spada mi z serca. Mój brat i moja
dziewczyna w końcu się dogadali.
Popołudnie mija nam w przyjaznej
atmosferze. Późnym wieczorem odprowadzam ukochaną do domu. Przed samymi
drzwiami padam przed nią na jedno kolano i wyciągam z kieszeni w spodniach
pudełko z pierścionkiem. Otwieram je, by mogła zobaczyć ten złoty krążek z
diamentowym oczkiem.
- Savannah Saundra Hudson, miłości mojego
życia, czy powiesz tak i uczynisz mnie najszczęśliwszym przyszłym panem młodym?
- zadaję jedno z najważniejszych pytań, patrząc na nią oczyma pełnymi miłości.
- Alex, ja... - zaczyna, a na jej
policzkach pojawiają się ślady łez.
- Coś nie tak, kochanie? Za szybko? -
pytam z troską, podnosząc z chodnika i chowam ją w swoich ramionach. Kocham ją
i nawet to coś najgorszego na świecie nie zostawię jej. Na tym polega prawdziwa
miłość.
Co ta Savcia odwaliła? Czyżby podobał jej się Alvaro...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.