¦Savannah¦
Równo o piątej zjawiły się dziewczyny z
Girls Squad'u ~ Alexa, Vanni i Court. Eaton jest z nami od ostatniego
spotkania. Przywitałyśmy się i usiadłyśmy w salonie. Rydel przyniosła truskawki
i fontannę z czekolady oraz szklanki i dzbanek lemoniady arbuzowej.
- Jakieś nowe ploteczki? - pyta Vanni,
patrząc znacząco na mnie.
- Uh, wiesz... Flirtowałam z bratem Lexa,
a potem prawie go zabiłam. - wyznaję i upijam łyk napoju. - Znaczy się
ukochanego. - dodaję dla jasności.
- Wow. Ale żyje? - Dowd wlepia we mnie
zdziwiony wzrok.
- Chyba. Nie wiem. To wydarzyło się dziś.
- mówię, czując w sercu niepokój. Może jednak powinnam tam wrócić?
- Będzie dobrze, gwarantuję Ci. - Alexa
obejmuje mnie ramieniem.
- Nie jestem zbytnio przekonana... Alvaro
niezbyt z nim przepada... - mruczę pod nosem.
- Aaa... Więc brat to Alvaro. Przystojny?
- blondynka dalej dąży temat.
- Są bardzo podobni. - stwierdzam fakt,
bo wiem, że obojętnie co odpowiem ona będzie chciała się z nim umówić.
- Dasz mi jego numer? - pyta z nadzieją,
robiąc szczenięce oczka.
- Nie mam, ale możesz pójść jutro ze mną
do Alexa. Na pewno tam go spotkasz. - proponuję jej, choć wolałabym iść do
chłopaka sama. Mamy wiele do wyjaśnienia.
- Świetnie. To o której? - ekscytuje się
i to bardzo.
- Tak o jedenastej. Przyjadę po Ciebie. -
uprzedzam i zmieniam temat. - A jakie ploteczki u Was dziewczyny? - spoglądam
na Latimer i Eaton.
- U mnie okay. Jadę jutro do Rosska na
plan. - pierwsza odzywa się Courtney i przez kolejne pół godzinny opowiada o
tym jak bardzo tęskni i jak mocno go kocha.
Później głos zabiera Vanni i pokazuje nam
swoje nowe pozy na lekcje yogi. Kiedyś chciałam tam iść, ale stwierdziłam, że
yoga nie jest dla mnie. Być może to przez brak czasu lub lenistwo, ale i tak
sobie odpuściłam. Gdy dziewczyna skończyła Alexa wspomniała krótko o swojej
nowej pracy, a Rydel o wspólnym weekendzie z Ellingtonem i jego rodziną na
Hawajach. Czemu wszyscy mają takie fajne życie, a ja przeżywam same porażki?
Pod wieczór urządzamy sobie piżamowe
party, gdzie nie obywa się bez bitwy na poduszki. Przed snem pijemy kakao i
opowiadamy sobie straszne historie o duchach itp..
Kręcę się z boku na bok, gdyż nie jestem
przyzwyczajona do spania na dmuchanym materacu na podłodze w salonie
przyjaciół.
- Delly, śpisz? - pytam Lynch, gdyż była
najbliżej.
- Jeszcze nie. Coś się stało, Sav? -
spogląda na mnie zaspana.
- Nie mogę spać. Pójdziemy porozmawiać do
kuchni? - odpieram ściszonym głosem, by nie obudzić reszty.
- Pewnie. Mam w zamrażalniku pudełko
lodów miętowych, więc spoko. - wstaje i rusza do wcześniej wspomnianego
pomieszczenia.
Również się podnoszę i idę za nią. Przy
świetle lampki nad kuchenką siadamy przy stole i zaczynamy jeść lody.
- Myślisz, że przez przebywanie z Brandonem stałam się homo?
- zerkam na nią spod włosów, opadających mi na twarz.
- Raczej nie. To nie choroba. Może
zmieniłaś poglądy, ale chyba nie orientację. Kochasz Lexa, a on Ciebie.
Jesteście razem szczęśliwi. Czego więcej sobie życzyć? - odpowiada, a ja
analizuję każde jej słowo. W jej ustach brzmią tak mądrze.
- Masz rację. - przytakuję jej po chwili.
- Ale coś mnie do Ciebie ciągnie, tylko nie wiem co... - dodaję.
- Ostatnim czasem oddalacie się od
siebie, nie? - patrzy mi w oczy, a ja tylko kiwam głową na 'tak'. - Po prostu
szukasz bliskości. Spędź z nim więcej czasu, a Ci przejdzie. Zaufaj mi. Znam
się na ludziach. Alex jest świetnym facetem, więc tego nie skop. - kończy ze
śmiechem, więc i ja zaczynam się śmiać.
Kocham ją właśnie za to. Potrafi poprawić
humor, wspiera w trudnych momentach i jest prawdziwą przyjaciółką.
- Dziękuję. - wstaję od stołu, by podejść
do niej i przytulić. - Dziękuję za wszystko. - cmokam ją w policzek.
- Nie ma za co. - promienny uśmiech
blondynki roztapia moje serce.
Rydel także wstaje z miejsca i mocno mnie
obejmuje. Czasami,
w chwilach słabości, takich jak ta, wydaje mi się, że to coś więcej niż
przyjaźń. Przestaję przejmować się wszystkim co się ostatnio wydarzyło i całuję
ją.
Co ta Sav kombinuje!? Trudne tematy o tej porze....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next.