¦Brennan¦
Budzę się szczęśliwy w ramionach Brandona.
Chłopak śpi, słodko pochrapując. Uśmiecham się szeroko i mocniej się w niego
wtulam. Słyszę jego równe bicie serca, czuję zapach jego ulubionych perfumów. W
życiu nie czułem się lepiej. Składam na szyi czarnowłosego całusa, a potem
kolejne niżej i niżej. Hudson uroczo marszczy nosek, a następne otwiera oczy.
Zaspany jest jeszcze bardziej rozkoszny, zupełnie jak mały szczeniaczek. Na
jego ustach wita szczery uśmiech. Związanie się z nim było najlepszą decyzją w
moim życiu.
- Dzień dobry, kochanie. - cmokam go
prosto w usta. Są miękkie, delikatne i ciepłe. Jak zawsze. - Jak się spało? -
pytam, przyciągając go bliżej do siebie tak, że nasze czoła się stykają.
- Bardzo dobrze. A Tobie? - odpowiada, a
ja czuję na sobie każdy jego oddech.
- Równie dobrze jak Tobie. - odpieram i
znów wpijam się w jego usta.
Całujemy się tak przez chwilę, dopóki do
pokoju nie wchodzi szanowna pani Saundra.
- Przeszkadzam? - pyta, a ukochany kiwa
głową na nie. Kobieta podchodzi bliżej łóżka.. - Słuchajcie, jest taka sprawa.
Wieczorem wychodzimy z ojcem na kolację ze znajomymi. Zajmiecie się Sierrah i
Rynnah? – spogląda raz na jednego, raz na drugiego.
- Oczywiście! – wypalam, czego po chwili
żałuję. Wieczór z bliźniaczkami = zero chwil sam na sam z Brandonem.
- Cudownie! - pani Hudson uradowana rusza
do drzwi. - I jeszcze jedno, chłopacy bądźcie ciszej w nocy. - dodaje ze
śmiechem i wychodzi.
Znów zostajemy tylko we dwójkę.
- Aż tak hałasujemy? - spoglądam na
czarnowłosego ze śmiechem.
- Najwidoczniej, Bren. - odpiera, a
następnie przywiera do moich ust. - Kocham Cię. - szepta pomiędzy pocałunkami.
Może kiedyś nam nie wyszło, ale ta druga
szansa jest najlepszym co mogliśmy sobie dać. Nasza miłość rozkwita powoli, ale
już teraz jestem pewien, że jest silna i wieczna.
Wstajemy z łóżka dopiero pół godziny
później. Brandon zaparza nam świeżej kawy, a ja szykuję tosty z jego ulubionym
dżemem. Siadamy przy posiłku i rozmawiamy, gdy do domu wpada wściekła Savka.
- Co za dupek z niego! - wydziera się i
rzuca na podłogę łańcuszek, który dostała od Lexa na 1 rocznicę ich związku. - Zbyt wiele ode mnie wymaga! Nie lubi tajemnic!
Ale chyba mam prawo, żeby trzymać sekrety tylko dla siebie!? - nie schodzi z
tonu.
- Spokojnie siostra. - chłopak podchodzi
do niej i sadza na krześle. - Porozmawiacie jak wróci na próbę, okay? - mówi,
delikatnie głaskając ją po ramionach.
- Okay. – szepce i wtula się w niego. -
Jesteś wspaniałym bratem, wiesz?
- Teraz już tak. - uśmiecha się, całuje
ją w czoło i wraca do jedzenia śniadania.
Z resztą jakie to śniadanie po 11?
- A co u Was? Dogadaliście się w końcu? -
pyta, zmieniając temat.
- Jak widać tak. Bren to mój chłopak. -
Hudson cmoka mnie w polik, a następnie chwyta pod stołem moją dłoń. Uśmiecham
się na ten drobny gest.
- Super! Zawsze wierzyłam, że Wam się
ułoży. - Savi wstaje z miejsca, podchodzi do nas i obejmuje od tyłu. - Dobrana
z Was para. - dorzuca i jeszcze mocniej nas ściska. - A teraz całus! - śmieje
się, przybliżając nasze twarze do siebie tak, że po chwili czuję słodki smak
miękkich ust Brandona. Cieszę się, że choć my potrafimy poprawić jej humor.
Chyba częściej będę pomieszkiwał w ich domu.
Jak ja lubię rozdziały Brennanem!
OdpowiedzUsuńNormalnie słyszę jego głos jak to czytam.
Buziaki i czekam na next.