piątek, 24 lutego 2017

19

¦Brennan¦
Budzę się szczęśliwy w ramionach Brandona. Chłopak śpi, słodko pochrapując. Uśmiecham się szeroko i mocniej się w niego wtulam. Słyszę jego równe bicie serca, czuję zapach jego ulubionych perfumów. W życiu nie czułem się lepiej. Składam na szyi czarnowłosego całusa, a potem kolejne niżej i niżej. Hudson uroczo marszczy nosek, a następne otwiera oczy. Zaspany jest jeszcze bardziej rozkoszny, zupełnie jak mały szczeniaczek. Na jego ustach wita szczery uśmiech. Związanie się z nim było najlepszą decyzją w moim życiu.
- Dzień dobry, kochanie. - cmokam go prosto w usta. Są miękkie, delikatne i ciepłe. Jak zawsze. - Jak się spało? - pytam, przyciągając go bliżej do siebie tak, że nasze czoła się stykają.
- Bardzo dobrze. A Tobie? - odpowiada, a ja czuję na sobie każdy jego oddech.
- Równie dobrze jak Tobie. - odpieram i znów wpijam się w jego usta.
Całujemy się tak przez chwilę, dopóki do pokoju nie wchodzi szanowna pani Saundra.
- Przeszkadzam? - pyta, a ukochany kiwa głową na nie. Kobieta podchodzi bliżej łóżka.. - Słuchajcie, jest taka sprawa. Wieczorem wychodzimy z ojcem na kolację ze znajomymi. Zajmiecie się Sierrah i Rynnah? – spogląda raz na jednego, raz na drugiego.
- Oczywiście! – wypalam, czego po chwili żałuję. Wieczór z bliźniaczkami = zero chwil sam na sam z Brandonem.
- Cudownie! - pani Hudson uradowana rusza do drzwi. - I jeszcze jedno, chłopacy bądźcie ciszej w nocy. - dodaje ze śmiechem i wychodzi.
Znów zostajemy tylko we dwójkę.
- Aż tak hałasujemy? - spoglądam na czarnowłosego ze śmiechem.
- Najwidoczniej, Bren. - odpiera, a następnie przywiera do moich ust. - Kocham Cię. - szepta pomiędzy pocałunkami.
Może kiedyś nam nie wyszło, ale ta druga szansa jest najlepszym co mogliśmy sobie dać. Nasza miłość rozkwita powoli, ale już teraz jestem pewien, że jest silna i wieczna.

Wstajemy z łóżka dopiero pół godziny później. Brandon zaparza nam świeżej kawy, a ja szykuję tosty z jego ulubionym dżemem. Siadamy przy posiłku i rozmawiamy, gdy do domu wpada wściekła Savka.
- Co za dupek z niego! - wydziera się i rzuca na podłogę łańcuszek, który dostała od Lexa na 1 rocznicę ich związku. -  Zbyt wiele ode mnie wymaga! Nie lubi tajemnic! Ale chyba mam prawo, żeby trzymać sekrety tylko dla siebie!? - nie schodzi z tonu.
- Spokojnie siostra. - chłopak podchodzi do niej i sadza na krześle. - Porozmawiacie jak wróci na próbę, okay? - mówi, delikatnie głaskając ją po ramionach.
- Okay. – szepce i wtula się w niego. - Jesteś wspaniałym bratem, wiesz?
- Teraz już tak. - uśmiecha się, całuje ją w czoło i wraca do jedzenia śniadania.
Z resztą jakie to śniadanie po 11?
- A co u Was? Dogadaliście się w końcu? - pyta, zmieniając temat.
- Jak widać tak. Bren to mój chłopak. - Hudson cmoka mnie w polik, a następnie chwyta pod stołem moją dłoń. Uśmiecham się na ten drobny gest.
- Super! Zawsze wierzyłam, że Wam się ułoży. - Savi wstaje z miejsca, podchodzi do nas i obejmuje od tyłu. - Dobrana z Was para. - dorzuca i jeszcze mocniej nas ściska. - A teraz całus! - śmieje się, przybliżając nasze twarze do siebie tak, że po chwili czuję słodki smak miękkich ust Brandona. Cieszę się, że choć my potrafimy poprawić jej humor. Chyba częściej będę pomieszkiwał w ich domu.

1 komentarz:

  1. Jak ja lubię rozdziały Brennanem!
    Normalnie słyszę jego głos jak to czytam.
    Buziaki i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń