wtorek, 7 lutego 2017

8

¦Alex¦
Chodzę cały nerwowy po domu Hudsonów.
- Przecież to nie możliwe! Musiał zostawić jakiś ślad! - ze zmartwienia szarpię włosy na głowie.
- Jedyny to ślad opon na ulicy przed domem. Odjechał w wyraźnym pośpiechu. - Brandon stara się być spokojny.
- To jeszcze o niczym nie świadczy. Być może urządziła sobie dziki wypad z koleżankami. - wtrąca się Eian, który przyjechał tu z samego rana.
- Słyszałem co się stało! - do pomieszczenia wpada Brennan. - To okropne! Jak ktoś może krzywdzić taką niewinną dziewczynę! - wyrzuca siebie słowa jak torpeda.
Czuję się jeszcze gorzej. Martwię się o Savannah. Może nie układało się nam najlepiej, jednak kocham ją nad życie i zależy mi na niej.

Gdy do obiadu nie otrzymuję żadnych informacji, postanawiam szukać jej na własną rękę. Wpadam do domu i szukam w komputerze programu do namierzania urządzeń po numerze IP. Długo mi to zajmuje, ale w końcu wiem, gdzie jest telefon Savi. Wsiadam do auta, wrzucam w nawigacji odpowiedni adres i ruszam. Czeka mnie kilka kilometrów drogi, ale czego się nie zrobi z miłości.

Docieram na miejsce po ponad godzinie. Widok starego magazynu mnie odraża, ale postanawiam go sprawdzić. Obchodzę budynek dookoła, żadnego auta, żadnego śladu. Wchodzę do środka, uprzednio włączając latarkę w telefonie. Rozglądam się po wszystkich kontach. Kilka starych krzeseł, stół i pełno pajęczyn. Gdy chcę wyjść w oczy rzuca mi się biały IPhone Sav. Rodzina do niej dzwoni. Odbieram połączenie od Brandona i mówię mu o moim odkryciu. Jest komórka, ale nie ma dziewczyny. W mojej głowie pojawia się najczarniejszy ze scenariuszy.

1 komentarz:

  1. Ktoś porwał Sav! To pewnie Alvaro.
    Czekam co dalej z nią...
    Pozdrawiam, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń