¦Alex¦
Chodzę cały nerwowy po domu Hudsonów.
- Przecież to nie możliwe! Musiał
zostawić jakiś ślad! - ze zmartwienia szarpię włosy na głowie.
- Jedyny to ślad opon na ulicy przed
domem. Odjechał w wyraźnym pośpiechu. - Brandon stara się być spokojny.
- To jeszcze o niczym nie świadczy. Być
może urządziła sobie dziki wypad z koleżankami. - wtrąca się Eian, który
przyjechał tu z samego rana.
- Słyszałem co się stało! - do
pomieszczenia wpada Brennan. - To okropne! Jak ktoś może krzywdzić taką
niewinną dziewczynę! - wyrzuca siebie słowa jak torpeda.
Czuję się jeszcze gorzej. Martwię się o
Savannah. Może nie układało się nam najlepiej, jednak kocham ją nad życie i
zależy mi na niej.
Gdy do obiadu nie otrzymuję żadnych
informacji, postanawiam szukać jej na własną rękę. Wpadam do domu i szukam w
komputerze programu do namierzania urządzeń po numerze IP. Długo mi to zajmuje,
ale w końcu wiem, gdzie jest telefon Savi. Wsiadam do auta, wrzucam w nawigacji
odpowiedni adres i ruszam. Czeka mnie kilka kilometrów drogi, ale czego się nie
zrobi z miłości.
Docieram na miejsce po ponad godzinie.
Widok starego magazynu mnie odraża, ale postanawiam go sprawdzić. Obchodzę
budynek dookoła, żadnego auta, żadnego śladu. Wchodzę do środka, uprzednio
włączając latarkę w telefonie. Rozglądam się po wszystkich kontach. Kilka
starych krzeseł, stół i pełno pajęczyn. Gdy chcę wyjść w oczy rzuca mi się
biały IPhone Sav. Rodzina do niej dzwoni. Odbieram połączenie od Brandona i
mówię mu o moim odkryciu. Jest komórka, ale nie ma dziewczyny. W mojej głowie
pojawia się najczarniejszy ze scenariuszy.
Ktoś porwał Sav! To pewnie Alvaro.
OdpowiedzUsuńCzekam co dalej z nią...
Pozdrawiam, buziaki :*